Najdroższe miasto we Włoszech?




Kilkanaście tysięcy turystów rocznie odwiedza to miejsce, aby na własne oczy poznać magię jedynego takiego na świecie miasta, gdzie dostawa do sklepów odbywa się drogą morską, zaś owocowa lodowa kulka może kosztować, aż 5 euro. 

Urokliwe, ciasne uliczki, kanały, gondolierzy, maski karnawałowe, wszystkie te rzeczy z pewnością i Wam kojarzą się ze znanym Włoskim miasteczkiem, które ma zaszczyt nosić miano najdroższego miasta we Włoszech. Wenecja, gdyż właśnie o tym mieście mowa położona jest w północno-wschodniej części Włoch. Miasteczko osadzone jest na kilkuset małych wyspach, które połączone są ze sobą licznymi mostami. Dopłyniemy tam stateczkiem przez kanał Giudecca, skąd widać będzie mnóstwo przepięknej Weneckiej architektury.



  Ale dlaczego to właśnie Wenecja dostała to ciężkie i mało zachęcające miano? 
Ciężko powiedzieć, prawdopodobnie przez swoją sławę i talent do przyciągania ciekawskich i chętnych wydawać pieniądze turystów. 

  Wenecja jest bardzo bogata kulturowo, przez co bardzo interesująca, wcale nie zaczyna się przy moście Westchnień, czy placu Św. Marka i tym bardziej nie kończy na moście Rialto. 
Słynny Marko Polo, podróżnik, najprawdopodobniej właśnie w Wenecji przyszedł na świat, choć niestety nie można tego w stu procentach potwierdzić. Pewnością jest, że właśnie w tym miasteczku jeden z pierwszych ludzi, którzy dotarli do Państwa Środka zmarł.
Antonio Vivaldi, kompozytor, skrzypek – na pewno wiecie o kogo chodzi, on również urodził się w Wenecji. 


  Co prawda Wenecja nie jest duża, na dodatek nie da się na niej zgubić. Może również ta swoboda przyciąga ludzi chętnych pozwiedzać na własną rękę. Labirynt uliczek czasem może okazać się zdradliwy, niejednokrotnie musieliśmy zawracać, kiedy droga skończyła się bramą do przepięknej, starej kamienicy, bądź schodkami do kanału. Jednak pomimo tego da się tam w łatwy sposób odnaleźć. Co chwila na ścianach murowanych domków możemy dostrzec strzałki, które prowadzą nas do centralnych miejsc – albo plac św. Marka, albo w odwrotną stronę do mostu Rialto. Jednakże gdziekolwiek nie skręcimy i tak prędzej czy później zaprowadzi nas to do znanego miejsca. 




  Zazwyczaj turyści zapamiętują z wycieczki do Wenecji kilka rzeczy, są to gondolierzy, maski i most Westchnień, który notabene nie ma z miłością nic wspólnego.
  Znane na całym świecie karnawałowe, kolorowe, obsypane niekiedy brokatem, piórami maski, kiedyś niekoniecznie kojarzyły się tylko z karnawałem. Tworzono je do teatrów, gdzie zakładano je podczas spektakli. Maski nosili również lekarze. Kiedy nastała epidemia dżumy nie rozróżniano czy choroba została wywołała bakteriami, czy wirusami. Nie znane były te pojęcia. Wiedziano bowiem jedno, że choroby roznoszą się poprzez smród. Zwłoki śmierdziały, a więc roznosiły chorobę. Teraz już wiemy, że wtedy ludzie mieli trochę racji. Bakterie, czy wirusy mogą roznosić się drogą kropelkową. Jednak wtenczas medycyna nie była tak rozwinięta. Lekarze, więc nosili maski z dziobami, aby wewnątrz nich wsadzić pokruszone zioła, bądź materiał nasączony ziołowym, pachnącym wywarem, który miał uchronić ich przez zarażeniem.




  Wszystkie te rzeczy przyciągają turystów. Sklepów z maskami znajdziemy pełno w licznych uliczkach. Najlepiej szukać pamiątek w najciemniejszych zakamarkach, najrzadziej odwiedzanych przez turystów. Wtedy wiemy, że ceny za souveniry będą o wiele mniejsze, niż na straganach na przykład na placu św. Marka. To samo tyczy się kawy, lodów, granity, czy pizzy. Dla porównania, cena granity to średnio 2,5 euro za mały kubeczek. Jeśli, zaś wybierzemy kawiarnię w centrum zapłacimy za ten sam kubeczek ponad 4 euro. 
  Jeśli natomiast mamy ochotę się najeść, polecam wybrać się do restauracji self-service, które znajdziecie w każdym większym mieście. Tam nie płacimy znanego we Włoszech napiwku za obrus „coperto”, a jedynie zapłacimy za to co sami sobie nałożymy na tackę – trochę jak w stołówce. Ceny mamy wszędzie podane, bierzemy co chcemy, ile chcemy i podchodzimy do kasy.




  Sami Wenecjanie również postrzegają Wenecję za strasznie drogą. Wiele rodzin postanawia wyprowadzić się do ląd stały, gdzie ceny w zwykłych supermarketach są o wiele niższe, zaś mieszkanie w Weneckiej kamieniczce kosztuje nie raz tyle co dom jednorodzinny na lądzie. Jeśli jednakże ktoś decyduje się zostać, zazwyczaj płynie na zakupy raz w tygodniu na ląd. Mówi się, że  gondolier ma gondolę w kanale, a Ferrari na podjeździe. Prawdopodobnie to właśnie oni zarabiają najwięcej. 30 minutowe przepłynięcie się gondolą to koszt 80 euro. Oczywiście jeśli przed wejściem na pokład tego nie przedyskutujemy nasza tura może skrócić się nawet o 15 minut, bądź jeśli nie będziemy wiedzieć wcześniej, to nasze 30 minut podrożeje do 100 euro. 80 euro jednak jest za jedną gondolę, która mieści maksymalnie 6 osób, więc o wiele lepiej w miarę oczywistej możliwości jest zebrać się w grupę 6 osobową i wykupić przepływ razem, wtedy nasz koszt się zmniejsza. 


  Słyszałam niejednokrotnie, że dla niektórych ludzi Wenecja śmierdzi. Warto wspomnieć, że Wenecja jest bardzo często zalewana przez przypływ, który nawet ma własną nazwę „Acqua alta”, co oznacza „wysoka woda”. Miasto zabezpieczone jest już na takie zdarzenia. Podniesienie się wody morskiej nawet o 90 cm praktycznie nie zatapia już Wenecji. Stare kanały, gnijące niekiedy drewniane bramy kamienic zatopione w zielonych wodach z pewnością każdemu przynoszą na myśl okropny, stęchły zapach. Jednak pozory mylą, gdyż woda w kanałach jest czysta. Kolor swój zawdzięcza roślinom w niej żyjącym. Zauważyłam nawet, że miasteczko to należy do jednych z czystszych. Czego nie można powiedzieć na przykład o Rzymie. Śmieci walają się tam po kątach ulic, zaś śmietniki zazwyczaj są przepełnione i wręcz wylewa się z nich sterta papierów i butelek. Ja osobiście zafascynowana Wenecją nie czuję tego co czują inni ludzie. Może to przez zauroczenie do niej? Byłam w Wenecji dosyć krótko by móc mówić o miłości do niej, lecz na tyle długo by dostrzec kilka z jej wad, lecz pomimo nich i tak z zauroczeniem patrzeć na jej skryte w cieniu, ciasne uliczki.






A jak Wy spędzacie wakacje? Byliście już gdzieś, czy dopiero się wybieracie? :) 

5 komentarzy:

  1. Byłam tam dwa lata temu, piękne miejsce :D

    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. oj chciałabym tam się wybrać, słyszałam niestety że jest to bardzo drogie miasto

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za piękne miasto, chciałabym się tam urodzić :)

    OdpowiedzUsuń